Przewodniczący komisji ds. pedofilii: Mikołaj jest ofiarą sporów politycznych
- Ten młody chłopak nie żyje między innymi przez to, że tak napisano te teksty, każdy człowiek w dobie internetu był w stanie dotrzeć do osoby pokrzywdzonej. To niegodziwe - mówi o śmierci Mikołaja prof. Błażej Kmieciak, przewodniczący Państwowej Komisji ds. przeciwdziałania wykorzystaniu seksualnemu małoletnich poniżej lat 15. Dodaje, że to "ofiara sporów politycznych".
W piątek wieczorem Magdalena Filiks przekazała w mediach społecznościowych tragiczną wiadomość. 17 lutego zmarł jej syn Mikołaj. 8 marca chłopak skończyłby 16 lat. We wtorek odbyły się uroczystości pogrzebowe.
Ze sprawą wiążą się ogromne kontrowersje, jakie wzbudziła publikacja Radia Szczecin z grudnia 2022 roku. Rozgłośnia opisała w nim wyrok, który zapadł w 2021 roku. Wtedy za pedofilię skazany został Krzysztof F., były pełnomocnik marszałka województwa zachodniopomorskiego ds. zwalczania uzależnień. Sprawca usłyszał wyrok 4 lat i 10 miesięcy pozbawienia wolności. Jest w trakcie odbywania kary.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O sprawie rozmawiamy z prof. Błażejem Kmieciakiem, przewodniczącym Państwowej Komisji ds. przeciwdziałania wykorzystaniu seksualnemu małoletnich poniżej lat 15.
Żaneta Gotowalska: Rozmawiamy w dniu pogrzebu 15-letniego Mikołaja Filiksa. Co pan, tak po ludzku, czuje po tej tragedii?
Prof. Błażej Kmieciak*: Do końca tego nie przyjąłem. Ta sprawa to przekroczenie pewnej granicy. Przeraża mnie to, że są ludzie, którzy nie dostrzegają tego i nie widzą w sobie winy.
O kim pan myśli?
Myślę tutaj o masie potwornych, hejterskich komentarzy kierowanych po śmierci w stronę mamy Mikołaja.
Kiedy dowiedział się pan o śmierci Mikołaja?
Kilka dni wcześniej, jeszcze przed oficjalną informacją. Dowiedziałem się od jednej z także skrzywdzonych osób, w tajemnicy. Są osoby, które pozwalają mi na taki kontakt. To dla mnie wielki zaszczyt, że chcą ze mną rozmawiać, a w urzędniku państwowym widzą człowieka, któremu mogą coś przekazać.
Nie znam osobiście posłanki Magdaleny Filiks. Na komisjach sejmowych mieliśmy dwukrotnie dość trudną wymianę zdań. Teraz patrzę na to tak, że być może jej złość na mnie wtedy wcale nie wynikała z tego, że inaczej odczytywaliśmy kontrolę NIK urzędu, którym kieruję. Być może tym powodem było to, że ona miała już za sobą doświadczenie - o którym nie wiedzieliśmy - potwornego bólu jej własnych dzieci.
Gdybym był na jej miejscu i widziałbym takiego przewodniczącego Państwowej Komisji ds. przeciwdziałania wykorzystaniu seksualnemu małoletnich poniżej lat 15, któremu NIK coś zarzuca, zachowałbym się dokładnie tak samo - darłbym się na niego.
Czy po tej informacji miał pan kontakt z posłanką Filiks?
Nie. Byłoby to z mojej strony niestosowne. W dniu potwornej i niewyobrażalnej śmierci Mikołaja pochowałem mojego tatę. Wiem, w tym kontekście, czym jest doświadczenie żałoby, bólu i cierpienia. Myśląc o posłance Filiks, jako rodzic, nie jestem nawet w stanie zbliżyć się do wyobrażenia takiej sytuacji.
Ma ona pełne prawo, by teraz doświadczyć tego, czego potrzebuje, co jest dla niej najważniejsze. Ma prawo przeżyć żałobę. Dlatego do czasu pogrzebu nie udzielałem wypowiedzi, bo szanuję ból, jakiego doświadcza posłanka, jej córki i bliscy.
Przy okazji tej tragedii, nie sposób nie mówić o kontrowersyjnej publikacji Radia Szczecin.
Okazuje się, że dziennikarze i osoby publiczne dały sobie patologiczne prawo do tego, żeby przekazywać o jedno zdanie za dużo.
Ten materiał Radia Szczecin można było zupełnie inaczej ubrać. Można było napisać, że sprawca był psychoterapeutą, człowiekiem bliskim jakiejś rodzinie, który wypowiadał się publicznie w temacie pedofilii, co dzisiaj szczególnie szokuje. Można było w taki sposób określić, że był to sprawca, którego my w literaturze określamy jako sprawcę wysokofunkcjonującego. Nie zrobiono tego.
Skierowano za to cios w takie miejsce... Bardzo łatwo można było zlokalizować te niewinne postaci, bezbronne w bólu. Dokonano ataku w młodego bohatera - tak chcę mówić o Mikołaju - bo jestem przekonany, że walczył z cierpieniem. To było i jest dla mnie nadal niepojęte.
Rozumie pan, dlaczego ta publikacja powstała?
Nie rozumiem, nigdy bym się na to nie zdecydował. Dziennikarze mają pełne prawo, a wręcz społeczny obowiązek, by opisywać przestępstwo wykorzystania seksualnego dziecka. Są takie sytuacje, kiedy trzeba jasno pokazać ogrom ohydnych czynów, jakich dokonują przestępcy seksualni. Wielu dziennikarzy robi to w sposób świetny.
Tekst Radia Szczecin można było ubrać zupełnie inaczej. A tymczasem wdarła się tu polityka. Jeśli możemy powiedzieć, że Mikołaj jest ofiarą czegoś, to moim zdaniem jest ofiarą sporów politycznych. Dopuszczenia, że możemy uderzać w dowolny sposób w przeciwnika politycznego. Nie chcę wskazywać palcem, że winna jest ta czy inna osoba, nie jestem prokuratorem.
Po publikacji materiału Radia Szczecin zacząłem wpisywać w Google frazy "polityk/radny/poseł skazany". W ciągu zaledwie kilku minut znalazłem przedstawiciela każdej partii politycznej, który miał jakieś zarzuty karne. Nie będę usprawiedliwiać żadnej frakcji. W sprawie Mikołaja zdecydowano się niestety na pojawienie się kontekstów politycznych.
Gdyby to dotyczyło dorosłych osób to, przepraszam za język, niech się nawalają jak w piaskownicy. Ale tutaj uderzono w dziecko. To było przekroczenie standardów etycznych, na co my w komisji zwróciliśmy uwagę pisząc wniosek do Rady Etyki Mediów, która zgodziła się z nami.
Wszyscy tłumaczą się, że przecież nie było podane nazwisko posłanki. Co z tego. Przecież to jest trochę tak, jakbym powiedział, że po śmierci Jana Pawła II na papieża został wybrany pewien Niemiec, który był kardynałem i profesorem teologii. I pani doskonale wie i ja wiem, o kogo chodzi.
Czyli nikt nie konsultował się z panem przed publikacją tego tekstu.
Nie. Po skierowaniu przez Państwową Komisję wystąpienia do Rady Etyki Mediów miano skierować pismo do prokuratury przeciwko mnie o naruszenie niezależności dziennikarskiej, co traktuję jako chlubę. Razem z Komisją zabraliśmy bowiem głos w imieniu osób skrzywdzonych. Natomiast jest to niczym w obliczu tego, że chłopak, który miał przed sobą całe życie, nie żyje. To nie jest tak, że do tragedii doprowadza jeden czynnik. Ale na pewno nie pomaga w walce z demonami przeszłości. I tak było w przypadku tej publikacji.
Radio Szczecin napisało do mnie kilka dni po publikacji materiału, zapraszając na debatę. Powiedziałem, że odmawiam, bo musiałbym zmieszać ich w niej z błotem. Nie chciałbym być furiatem, ale trudno oddzielić emocje i być chłodnym urzędnikiem. Nie żyje dziecko!
Mówił pan o obowiązku informowania o przestępstwie pedofilii. Czy w tej sytuacji, informowanie o tym po tak długim czasie od wyroku dla Krzysztofa F., nie skutkowało przede wszystkim stygmatyzacją ofiary?
Uważam, że nikt nie myślał o osobie skrzywdzonej. Po tym czasie pojawia się pytanie: po co? W etyce mamy trzy elementy - intencja, działanie i skutek. Skutek już znamy, działanie też wiemy, jakie było. Jaka była intencja? To pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Sprawa ta wydarzyła się w Szczecinie w 2020 roku, w momencie, gdy zaczęła działać komisja. I bardzo szybko została podjęta przez organy ścigania, równie szybko Krzysztof F. został umieszczony w areszcie, a potem w zakładzie karnym.
Nagle po 1,5 roku jest powrót do sprawy, z wyraźnym, bijącym po oczach kontekstem politycznym.
On nie tylko pobił nas po oczach, ale i pobił te dzieciaki i ich mamę. To nieważne, jaką kto ma przynależność polityczną. To dziecinada. Ten młody chłopak nie żyje między innymi przez to, że tak napisano te teksty, każdy człowiek w dobie internetu był w stanie dotrzeć do osoby pokrzywdzonej. To niegodziwe i taka jest elementarna prawda.
Czy w związku z tą sytuacją powinny powstać jakieś rekomendacje dla dziennikarzy?
Dzisiaj dziennikarzem może być każdy, sam uprawiałem tę profesję. Nie mam nic przeciwko temu, żeby zawody były nieregulowane. Obecnie są standardy dotyczące pracy dziennikarzy, piszących o tych tematach i powinny być one przestrzegane. Pisała o nich m.in. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę. Sam, będąc współpracownikiem biura Rzecznika Praw Pacjenta, zajmując się zdrowiem psychicznym, psychiatrią społeczną, brałem udział w tego typu dyskusjach, jak rozmawiać o kryzysie, zdrowiu psychicznym.
Są dziennikarze, którzy potrafią o tym informować w sposób świetny. W pewnym momencie jest jednak coś takiego jak pokusa "dowalenia", dopisania, by było więcej lajków. No i w jakiejś mierze mamy tego efekt.
W przestrzeni publicznej padał zarzut, że politycy KO chcieli "zatuszować sprawę". Padają one także w kierunku mamy Mikołaja. To się broni, skoro sprawca jest za kratami?
Atakowanie matki tego dziecka jest niegodziwe. Kierowanie wobec niej jakichkolwiek oskarżeń jest moralnym dnem. Nie mam pojęcia, czy chciano zataić sprawę. Mnie to nie interesuje. Interesuje mnie za to, że nie żyje dziecko. W jego walce z potwornym bólem tego typu publikacja nie pomogła. Każdy, kto mówi inaczej, jest kłamcą, hipokrytą i jest niedouczony - proszę wybaczyć, ale tu inaczej nie można powiedzieć.
Obserwował pan na pewno zachowania polityków, np. ministra edukacji Przemysława Czarnka w TVP Info, który ten temat upolitycznił. Tu też zabrakło ostrożności?
Przede wszystkim nie skupiono się na dzieciach. Zamiast tego mówiono, że sprawca był gejem, politykiem tej czy innej frakcji. Co z tego, że był gejem? To wiązanie na siłę przestępstw wykorzystywania seksualnego z orientacją.
W Państwowej Komisji ds. przeciwdziałania wykorzystaniu seksualnemu małoletnich poniżej lat 15, prowadziliśmy badania, gdzie było ok. 245 spraw. Większość z nich popełnili mężczyźni, a 95 proc. ofiar to były dziewczynki. A była to grupa reprezentatywna bazująca na aktach sądowych. Ww. powiązanie nie ma potwierdzenia w wynikach profesjonalnych analiz i mam wrażenie , że podniesione jest dla rozgrzania debaty.
Naszym obowiązkiem jako urzędników państwowych i po prostu ludzi jest stanie po stronie dziecka, które było krzywdzone. Naszym obowiązkiem jest stanąć po stronie ofiary, a nie dyskusja o tym, czy sprawca był działaczem tej czy innej partii. To jest śmieszne.
Najistotniejsze jest, że 15 lutego żył chłopiec, 16 lutego żył chłopiec, a 17 lutego chłopiec umiera. Na pewno cała ta dyskusja nie pomogła mu w walce z potwornym bólem, jakiego doświadczał. A to taki ból, jakby miało się świadomość, że wszyscy wiedzą.
Doszło do wtórnej wiktymizacji ofiary. Dlaczego to jest tak niebezpieczne?
To tak, jakbyśmy mieli ranę, która powoli się zabliźnia. Czujemy, że jest lepiej. Nagle ktoś przychodzi i ją brutalnie otwiera. To jest wtórna wiktymizacja.
Co czuje taka ofiara?
Myślę, że trzeba przede wszystkim usłyszeć, co mówią osoby skrzywdzone, one wiedzą najlepiej. Materiały, które są ostatnio obecne w przestrzeni medialnej, dotyczące osób skrzywdzonych seksualnie w przeszłości, oddają to, co te osoby czują - ból, cierpienie, zabijanie na raty, brutalne wciśnięcie dziecka w świat dorosłych. A do tego bywa - jak w przypadku Mikołaja - że dziecko zostaje skrzywdzone przez człowieka, któremu ufa.
Trudno będzie nam się pogodzić z tą tragedią.
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że za konkretną sytuacją stoi człowiek. Jestem osobą publiczną, która musi się liczyć z hejtem. Albo sobie poradzę, albo nie. Jeśli nie, to z czegoś zrezygnuję. Ale tu mówimy o dzieciach.
Jest mi trudno zrozumieć rzeczywistość, której doświadczamy. Kiedy ktoś cierpi normalne jest, że ktoś podchodzi i mówi: jestem z tobą. A my mamy do czynienia z atakiem na matkę. To nieludzkie. Nie chcę stosować urzędniczego tonu, aspekt ludzki jest dla mnie ważniejszy.
Boję się, że w nadchodzącej kampanii wyborczej jedna, jak i druga strona bezlitośnie będzie wykorzystywać ten ból. Jeśli tak się stanie, politycy w rankingach zaufania będą na dnie.
Jakie kroki zamierza pan podjąć w tej sprawie?
My, jako Państwowa Komisja, skierowaliśmy wystąpienia do prokuratury w Szczecinie, z pytaniem, czy prawa dzieci były zabezpieczone w prowadzonych postępowaniach. KRRiT podjęła działania z tym związane, skontaktowaliśmy się z nimi. Wystosowaliśmy również zapytanie do Rzecznika Prawa Dziecka.
Potrzebujesz pomocy? Jesteś w kryzysie? Skorzystaj ze wsparcia:
- 116 111 - całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę,
- 800 70 22 22 - całodobowy telefon dla osób w kryzysie psychicznym, Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym
- 116 123 - telefon zaufania dla osób dorosłych Polskiego Towarzystwa Psychologicznego,
- 22 484 88 01 - antydepresyjny telefon zaufania Fundacji ITAKA,
- 22 484 88 04 - telefon zaufania młodych Fundacji ITAKA,
- 800 12 12 12 - dziecięcy telefon zaufania Rzecznika Praw Dziecka
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski